Najnowsze wpisy, strona 1


gru 04 2003 co sie stało ???
Komentarze: 1

gdzie są moje notki ? :/

oszalalam : :
lis 29 2003 sweet love
Komentarze: 1


czuje sie naprawde szczesliwa..
i przedewszystkim DUMNA.. dumna z tego ze mam świetną intuicję,
i potrafiłam ją wykorzystać .. dumna z tego , że potrafiłam walczyć
o swoją miłość, dumna z tego, że nie poddałam się nawet wtedy, kiedy
sytuacja była beznadziejna..

i teraz otrzymałam nagrodę ... :)
"miłość zawsze wraca do Ciebie" - to chyba prawda...

mój Misiaczek, moje Słoneczko ,Koteczek , Bombelek , Pysiaczek [itp..;P]
powiedział że jest we mnie totalnie zakochany... że nie wyobraża
sobie bezemnie życia.. że chce żebyśmy byli zawsze razem :)

na sylwestra wyjeżdzamy .. tylko On i ja... i śnieg [jak będzie wogóle ;P]

i już nawet chyba przestaje powoli się bać ze coś znowu może się popsuć..

oszalalam : :
lis 20 2003 moje życie
Komentarze: 1

jest teraz w tylko i wylącznie moich rękach...

przedemną najważniejsze miesiące mojego życia... matura..egzamin na studia... to dla mnie ogromna próba...

najsmutniejsze jest jednak to, że niestety zero we mnie mobilizacji i nawet mozna powiedziec ze motywacja kiepska..

bo co mi po studiach w tych czasach jak i tak bede godzinami stala w kolejce w urzedzie pracy.. Maturę zdam..

obiecalam to mojemu Misiakowi.. więc z tym nie widze problemu powazniejszego pozatym ze mam malo czasu a nic nie umiem jak do tej pory :/ ale co z resztą nie mam pojecia ... :/ ehhh

 

 

 

oszalalam : :
lis 19 2003 Koszmarny dzień
Komentarze: 1

Wstawaniu o godzinie 5.00 rano stanowczo mówie NIE!
Jeżeli dodać do tego fakt, że w objęciach morfeusza znalazłam
się dopiero gdzieś około 2.00 w nocy nie musze chyba tłumaczyć
jak potworny był ten dzień i ile mnie [o nieszcześliwą! ;P] przykrości spotkało..
Zaczynając od zaśnięcia w cholernym autobusie i tłuczenia głową o szybę
w rytm odbijających się od naszych pięknych warszawskich asfaltów autobusowych opon,
poprzez klasówkę z historii na której poległam po czym oczywiście zasnęłam.. aż po ucieczkę z
reszty lekcji spowodowaną niemożnością wytrzymania dłużej w pozycji siedzącej z otwartymi
oczami... no i przedewszystkim.. ehhh :( nie widziałam Mojego Słonka dziś..
czuje się jakbym nie zjadła od 5 dni ciepłego posiłku :/
A przecież widziałam Go wczoraj... to nie do opisania...
no i do tego wszystkiego nie moge sobie nawet dziś z nim poprzesyłać przez telefon
pozytywnych fluidów bo siedzi w pracy i to do późna w nocy :(
czekam na niego już od godz. 13..
To znaczy moje czekanie jest ogólnie rzecz biorąc bezsensowne bo wiem
o której wróci i o której będe mogła z nim wreszcie porozmawiać i wiem ze będzie to zdecydowanie później...
Ale czekam... nic nie robie od rana tylko czekam... to głupie...
ale nie potrafię sie skupić na niczym innym..
Nigdy nie lubiłam na nikogo czekać.
Czasem sama siebie zadziwiam.

Może plan zamieszkania razem po mojej maturze nie jest wcale taki beznadziejny?

 

oszalalam : :
lis 17 2003 długi wstęp
Komentarze: 0

No więc jestem i zaczynam.
Strzeżcie sie wszyscy... tu bedzie nudno :P
Nigdy nie lubiłam czytać blogów w których roi się od filozoficznych
rozmyślań kogoś kogo nie znam, nie mam z nim nic wspólnego i nic
o nim niewiem poza stosem słów mniej lub bardziej dla mnie zrozumiałych,
wyrażających/odzwierciedlających jego tok myślenia... chyba że ten tok
jest od pierwszych wersetów niezwykle interesujący i zgodny z moim, bądź
poprostu dla mnie zrozumiały. Dlatego zdaję sobie sprawę że nikt tu nie będzie
często zaglądał, chyba że lubi sobie pofilozofować ale to już nie moja sprawa.
Biorąc to pod uwagę specjalnie nie robie tu zadnego szablonu i wogóle
zaniedbuje z premedytacją część artystyczną która notabene powinna
być u mnie wysoko rozwinięta ze względu na moją artystyczną duszę.
Niewiem czy któregoś dnia nie zacznie mnie to irytować i nie zaskoczę
zmianą wystroju..ale koniec gadania o blogu i jego formie...
to jest w tej chwili najmniej ważne...

To o czym chce tu mówic jest oczywiście
stanem mojego serca/duszy/umysłu czy czegokolwiek [niewiem gdzie to COŚ właściwie jest w człowieku umieszczone]
czyli MIŁOŚĆ...
zaczęło się tak beznadziejnie... zupełnie niespodziewanie...
pocieszałam GO po stracie kobiety którą szaleńczo kochał... byłam wtedy
jego przyjaciółką.. pare dni po tym jak go zostawiła dla innego..
impreza...on smutny..ja ze wzgledu na moją sypmatie do Niego postanawiam
poświęcić dobrą zabawę i przesiedziec z Nim tyle czasu, ile będzie trzeba,
ile będzie chciał... no i chciał cały czas... pod koniec pocałunek...
delikatny, wtedy jeszcze myślałam ze nie znaczący.. przyjacielski..
po dwóch dniach jednak okazało sie ze trochę więcej znaczył niż mi
się wydawało.. chciał sie spotkac... po spotkaniu chciał być ze mną...
i to był pierwszy błąd... ZA WCZESNIE... wiedziałam doskonale ze On ją
jeszcze kocha... że będe tylko odskocznią..zapomnieniem.. ale postanowiłam
spróbować... spróbować wyrzucić to z Niego i zając JEJ miejsce...
i to chyba tylko dlatego że wiedziałam jak mocno on potrafi kochać...
a ja potrzebowałam miłości..
no i jedyne co otrzymałam to cierpienie... po miesiącu powiedział ze
ją jeszcze kocha i ze nie moze ze mną być... zrozumiałam i nie bolało
aż tak bardzo, bo nie zdążyłam jeszcze ulokować w nim zadnych poważniejszych uczuć..
za jakiś czas zaczął do mnie tęsknić...powiedział mi o tym i ja głupia wróciłam
do niego po raz kolejny... wtedy było pięknie...
Wyglądał na zakochanego, poprostu cud... pokochałam go...
nie liczyło się nic więcej... tylko ON
i pewnego dnia znów... :( wielkie BUM! Tym razem ONA zaczela tesknic za NIM
i znów zostałam sama... to było coś strasznego... ta kobieta zabrała mi go
przez wypowiedzenie JEDNEGO zdania... nie mogłam się pozbierać...
płakałam miesiąc praktycznie bez przerwy...

i co się stało dalej?

otóż ON, moja wielka, prawie bezgraniczna miłość, powiedział mi coś,coś niewielkiego, co przesądziło o tym,
że mimo tego jak bardzo mnie zranił, i ile przez niego wycierpiałam, wróciłam do Niego po raz trzeci...
kłóciliśmy się... już jako koledzy... wyrzucałam mu to co mi zrobił...
było naprawde nieprzyjemnie.. i w chwili kiedy wrzeszczałam mu w twarz
największe wyzwiska i przekleństwa, złapał mnie mocno za nadgarstek, przyciągnął do siebie
i powiedział 'przytul mnie'... i widziałam w jego oczach coś dziwnego... czego nie było tam
ani za pierwszym ani za drugim razem... taka iskierka... coś niesamowitego..

no i przytuliłam... :)

i teraz wiem ze to nie był trzeci, kolejny błąd...
zrozumiał wreszcie kto jest dla Niego najważniejszy...
wiem też że to co się wcześniej działo, musiało się stać...
to była próba, którą oboje przetrwaliśmy...

...warto było...

KONIEC NA DZIŚ ;)

 

oszalalam : :