robie oddzielną notke ze wzgledu na to ze nie chce mieszać sprawy mojego mniej lub bardziej gówniarskiego blogowania z sprawą mojego obecnego samopoczucia...
no więc obecnie (tego wieczoru, w tej chwili) jestem....hmmm jakby to określić...? może cala wiazanką ? : [zakochana, zawiedzona, smutna, zdenerwowana aż do bólu brzucha, zazdrosna, wyrachowana i sprytna, manipulatorska, czepialska..]
no a tak dla wyjaśnienia czemu tak jest-
mój chlopak wyszedl na impreze... :/
z tego powodu wlasnie jestem m.in zdenerwowana. NIE ! nie boje się że On będzie sie jakoś tam zachowywal nie tak, nie boje sie o zdrade... ale siedzi we mnie takie glupie uczucie... że... On POWINIEN PRZECIEŻ CHCIEĆ PRZYJECHAĆ DO MNIE NA TĄ NOC I ZE MNĄ SPĘDZIĆ TEN CZAS A NIE NA IMPREZE DO KLUBU!!!
no poprostu tak to mną szarpie... że niemoge sobie sama z tym poradzić... wymyślam różne sposoby, wydzwanialam do niego caly wieczór żeby wzbudzić w nim poczucie winy że ja siedze w domu a On idzie sie bawić z naszymi wspolnymi znajomymi [bo ja w ten weekend nie moge nigdzie iść] i to mnie wlasnie tak boli... no K****! Jak to możliwe że On chce sie bawić z nimi a nie lezec ze mną u mnie w lóżeczku ?? no mi sie to w glowie nie miesci poprostu... no i tak siedze i kombinuje jak mu zepsuc zabawe i sprawic ze bedzie zalowal ze do mnie nie przyszedl... [to jest wlasnie jeden z przykladow mojego gówniarstwa]
wlasnie sobie zdalam sprawe ze to jest wprost nie do opisania jezeli ktos nie przezyl tego na wlasnej skorze... :/
ehhh